Tak LadyTRI, trenażer to zło… dla mnie ;)

Nie jestem w stanie zrobić treningu w takiej formie… to nie na moją głowę, pomimo, że starem się pisać o motywacji, to nic nie było w stanie przekonać mnie do tej pory do tego, że jest to ciekawsza alternatywa dla złej pogody czy braku czasu.

https://www.instagram.com/p/BEZKQmxvtOi

We wtorek raz jeszcze postanowiłem spróbować, bo czemu nie, skoro jest w domu, a obok mnie będzie bardzo bliska mi osoba, to może się uda. Chęci i motywacja była, dobry film w tle, właściwie na zawołanie woda, czekolada, teoretycznie niczego mi nie brakowało.

Nie musiałem się zastanawiać jak się ubrać, tylko założyć pulsometr, koszulkę, buty i rozłożyć ręczniki… okno zostało otworzone po 1o minutach… i się zaczęło…

Po 20tu minutach brakowało mi wiatru, zmieniających się zapachów (miałem tylko ręcznik, który robił się coraz bardziej mokry, fuj) i ciągle to samo otoczenie. Brakowało mi tego, co w rowerze lubię najbardziej, czyli wolności i faktu, że mogę pojechać gdzie chcę, jak chcę. Zawsze coś się dzieje, oczywiście trzeba być przez to maksymalnie skoncentrowanym, ale wtedy ćwiczymy to co będzie bardzo ważne podczas wyścigów, bo wiele może się wydarzyć.

Szykując się do Mistrzostw musiałem zrezygnować z wiele wspólnych ustawek, z jazdy ze znajomymi, dlatego jazda na trenażerze odbiera mi resztki tego co pozostaje, właściwie najlepszą część jazdy na rowerze.

Wczoraj też miałem tlen, wiało, z lewej z prawej, przez 10 minut padał deszcz, ale nie przeszkadzało mi to wcale, a po jednym treningu gdy byłem „przymocowany do podłogi” z wielkim uśmiechem i błyskiem w oczach patrzyłem na drzewa które mijałem, zakręty pokonywałem tak jakbym jechał po nich pierwszy raz… a jeździłem oczywiście po Gassach, po których mógłbym jeździć z zamkniętymi oczami.

Wolność, wiatr we włosach i wszystko nieprzewidziane co może spotkać cię podczas jazdy na dworze powoduje, że nigdy więcej nie wsiądę na trenażer… zapytacie, a co w zimę… wystarcz dobrze się ubrać albo zrobić trening na MTB w lesie… jest mnóstwo możliwości… deszcz powiecie… tak, a podczas wyścigu jak zacznie padać, to odwołają? nie, jedziesz dalej…

Ale jest to moje odczucie i nie chciałbym was zniechęcać, bo znam wiele osób, które przepracowały zimę w ten sposób kręcąc w domu, a nawet w sezonie tak śmigają i jestem pełen podziwu dla nich.

Odnosząc się bezpośrednio już do wpisu LadyTRI:

    • szybciej wsiadasz na rower i nie musisz dbać  o stylówę
    • to prawda, czasowo musimy mieć ok 15-20minut więcej wybierając jazdę na dworze – zwłaszcza w zimie
    • bez względu na pogodę jedziesz na krótko
    • ale bez stylówy ;)
    • słuchasz muzyki bez obawy, że nie usłyszysz nadjeżdżającego auta
    • zdecydowanie musimy słyszeć co się dzieje wokół nas, aby szybko w razie czego zareagować 
    • nadrabiasz nieobejrzane filmy, czy nawet całe sezony
    • na to faktycznie nie ma czasu
    • codziennie jedziesz inną drogą (jeśli korzystasz z wirtualnych tras)
    • taaak, ale na twojej nawet codziennej trasie coś cię może zaskoczyć, możesz spotkać nowe osoby
    • spokojnie kręcisz cały czas – nie wyskoczy Ci na ulicę dziecko, pies, czy inny bażant nie zahamuje tuż przed tobą
    • ale w tym chyba cały fun, który pozostaje przy rygorystycznym trenowaniu
    • nie stoisz na światłach
    • na to nie mam kontrargumentu :( dlatego często wtedy robię rozgrzewkę lub rozjazd i się zbytnio nie przejmuję
    • trasa jest bez dziur, więc oszczędzasz swój drogocenny sprzęt
    • jedynie tylna opona się niszczy, chyba, że mamy taką fajną specjalną niebieską
    • gdy zabraknie Ci wody albo iso łatwo napełniasz bidony
    • to może być problem, ale wychodząc na trening, zwykle wiesz ile zabrać, bo nie planujesz jazdy w nieznane
    • zawsze ćwiczysz silną wolę!
    • gdy wieje wiatr, albo masz gorszy dzień, też trzeba się motywować, żeby raz, zrobić trening a dwa wrócić do domu na kołach ;) a nie autobusem

 

Jest jeszcze jedna rzecz o której warto wspomnieć, ludzie – często można kogoś spotkać, zamienić jedno, dwa zdania, oczywiście jest to trudne gdy masz do wykonania plan, ale podczas rozgrzewki czy rozjazdu nie jedziesz po prostu często sam ;)

Ja spróbowałem po raz piąty zrobić trening w domu… nie zmieniłem zdania, trenażer to zło ;)

A wy jakie macie zdanie?

 

Dodaj komentarz